Zima coraz sroższa więc postanowiłam się zaopatrzyć w nowy szal i czapkę.Było troczę śmiechu, bo czapka wyszła mi okropnie długa (miała mieć dwie "róże"). Niestety nie skurczyła się na długość i cięłam .
Wyszedł z tego bardzo śmieszny ocieplacz na nos (?). Który moje dzieci interpretowały na wiele sposobów, zgodnie twierdząc, ze filcowanie to wielka przygoda. Z tego naddatku wyjdzie piękny naszyjnik. Zaprezentuję wkrótce:)
Czapka spodobała się mojej koleżance i będę musiała ufilcować sobie kolejną, bo ostał mi się ino szal...Żal!
Bardzo mi się podoba ten komplet. Fajne kolory, czapka to jak dla mnie bardziej kapelutek, ale to jak dla mnie plus, a nie minus, bo w czapkach wyglądam jak pół d... zza krzaka, a w kapeluszach znacznie lepiej :).
OdpowiedzUsuńPozostały resztek też mi się kojarzy hehe :). Ciekawa jestem, co z niego za naszyjnik będzie.
Plastusiu, ja również w czakach wyglądam dość głupio. muszę mieć rondo lub dość spory kwiatek z boku.A naszyjnik pomoże wykonać mi mój mąż za pomocą wycinaków. nie mam jeszcze takiego.Twój zielony szal jest powalający:)
UsuńBardzo ladny komplecik. Jak to fajnie, ze filc mozna wykorzystac do samego konca.
OdpowiedzUsuńKomplecik bardzo ładny, ale ten nos to po prostu czad. A tak z humorem: to trzeba było mężowi na walentynki podarować hihihihi.
OdpowiedzUsuńA jakże, proponowałam mężowi jako ocieplacz tego i owego. Okazało się , ze jednak chętnie go przerobi na naszyjnik. Naszyjnik już jest jednak czeka na obfocenie:) pozdrawiam i dziękuję za wizytę u mnie.
OdpowiedzUsuńŚliczny komplet:) Ciekawe kiedy ja stęsknię się za wełną;)Ale pewnie dopiero jesienią. Latem lepie i kleję:)Pozdrawiam i dziękuję za wizytę u mnie:)
OdpowiedzUsuń